Oczekiwania taksówkarzy są klarowne – chcą odrzucenia opracowanego przez rząd projektu nowelizacji ustawy transportowej i zablokowania takich aplikacji jak Uber, czy Bolt (dawne Taxify), do czasu przyjęcia nowych regulacji.
Bunt w środowisku taxi. Nie słuchają związkowych szefów
Tadeusz Stasiów, prezes Samorządnego Związku Zawodowego Taksówkarzy RP, podkreśla w specjalnym oświadczeniu cel, jak stawia sobie środowisko taxi: „(...) całkowitą likwidację nielegalnych przewozów, obronę rodzimej przedsiębiorczości w transporcie osobowym oraz spowodowanie, by szkodliwy projekt nowelizacji ustawy o transporcie autorstwa Ministerstwa Infrastruktury, stanowiący o legalizacji patologii i przestępstwa gospodarczego, nigdy nie został uchwalony przez Sejm". Jeśli postulaty nie zostaną spełnione taksówkarze wrócą do strajku. W poniedziałek około 1,5 tys. przedstawicieli tego środowiska z całej Polski zablokowało główne arterie Warszawy. We wtorek zawiesili protest, ale zapowiadają, że – jeśli rozmowy nie pójdą po ich myśli – będą manifestować do skutku.
FPP: wpychanie do epoki PRL-u
Wielu ekspertów branży transportowej uważa, że nie ma potrzeby zmiany projektu ustawy, bowiem wersja zaakceptowana ledwie z początkiem kwietnia przez Radę Ministrów, pod dwóch latach trudnych prac m.in. w resorcie infrastruktury, wydaje się jedynym możliwym konsensusem. Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) wskazuje, że rząd przygotował dobry projekt, zrównujący warunki konkurencyjne na rynku przewozów i uwzględniający postulaty wielu stron – w tym liczne wymagania stawiane przez środowisko taksówkarskie.
Zdaniem FPP niezrozumiałe jest zatem postulowanie wprowadzenia zakazu dla aplikacji. Marek Kowalski, przewodniczący FPP, podkreśla, że tworzenie sztucznych barier dla zabetonowania rynku nie ma sensu. - Używanie taksometru lub aplikacji jest dużo uczciwsze dla klientów. Mam nadzieję, że rząd nie ugnie się przed garstką ledwie 1,5 tys. ze 120 tys. zarejestrowanych w Polsce taksówkarzy. Chcą oni wepchnąć przewóz osób z XXI w. do czasu epoki PRL-u - oburza się Kowalski.